Article 1

Episkopat straszy rodziców „demoralizacją”. Wiceministra edukacji: „To nie deprawacja, tylko ochrona”

W środę Prezydium Konferencji Episkopatu Polski opublikowało list-apel do rodziców, by nie pozwalali swoim dzieciom uczęszczać na nowy przedmiot – edukację zdrowotną. Biskupi określili zajęcia jako „demoralizujące”, oskarżając rząd o promowanie ideologii i seksualizację dzieci. Jeszcze tego samego dnia głos zabrała wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz, stanowczo odpierając te zarzuty. Według niej to nie deprawacja, a próba stworzenia bezpiecznej przestrzeni dla młodych ludzi.

W liście Episkopatu, opublikowanym na łamach oficjalnej strony episkopatu czytamy, że edukacja zdrowotna ma rzekomo promować „fałszywe rozumienie ludzkiej miłości” oraz „ideologię tzw. zdrowia seksualnego”. Biskupi grzmią, że „seksualność zostaje oddzielona od miłości i odpowiedzialności”, a program marginalizuje tradycyjny model rodziny. Padają też mocne słowa: 

„Pamiętajcie, że jesteście w sumieniu przed Bogiem odpowiedzialni za ich prawidłowe wychowanie. Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach”.

Na odpowiedź Ministerstwa Edukacji nie trzeba było długo czekać. W rozmowie z portalem samorządowym, wiceministra Paulina Piechna-Więckiewicz powiedziała wprost: „Edukacja zdrowotna nie jest systemową deprawacją dzieci”. Jak podkreśliła, celem przedmiotu nie jest seksualizacja, lecz ochrona – m.in. przed przemocą, złym dotykiem, uzależnieniami czy zaburzeniami zdrowia psychicznego. „Nie wiem, co w oczach Episkopatu jest deprawacją. Może rozmowa o miesiączce? A może o depresji?” - podkreśliła.

Rząd zapowiada, że edukacja zdrowotna ma wejść do szkół od września 2025 roku i zastąpić dotychczasowe WDŻ, które od lat było krytykowane za ideologiczne przesunięcia i archaiczne treści. Zajęcia będą prowadzone w klasach IV–VIII szkoły podstawowej i w szkołach ponadpodstawowych, po jednej godzinie tygodniowo. Co istotne – udział w nich będzie dobrowolny. Rodzice będą mogli złożyć pisemną rezygnację do 25 września każdego roku szkolnego. Takie prawo przewiduje opublikowane rozporządzenie, dostępne m.in. na stronie gov.pl.

Program nowego przedmiotu obejmuje 11 działów – od zdrowia fizycznego, psychicznego i seksualnego, przez tematykę odżywiania, dojrzewania, aż po profilaktykę uzależnień, aktywność fizyczną i system ochrony zdrowia. Jak informuje resort edukacji, program ma charakter interdyscyplinarny i opiera się na aktualnej wiedzy naukowej.

Ministerstwo nie owija w bawełnę – ten przedmiot ma chronić dzieci, a nie je gorszyć. To, co Episkopat nazywa „seksualizacją”, zdaniem MEN jest niezbędną edukacją w świecie pełnym zagrożeń. Bo dziś młodzi nie żyją w świecie wyłącznie katechezy i salki parafialnej, ale internetu, TikToka, przemocy psychicznej i presji społecznej.

Dyskusja wokół edukacji zdrowotnej pokazuje, że wojna o szkołę w Polsce trwa. Z jednej strony – instytucja, która przez dekady miała monopol na moralność. Z drugiej – państwo, które próbuje dać dzieciom wiedzę i narzędzia do bezpiecznego życia w XXI wieku. Wybór, komu zaufać, rodzice mają jeszcze przez kilka miesięcy.

foto: episkopat.pl