To właśnie ta ostatnia grupa najgłośniej protestuje przeciwko nowym zasadom. Wcześniej emerytki pracujące okazjonalnie mogły opłacać składkę proporcjonalną do osiąganego przychodu lub były częściowo z niej zwolnione, jeśli wykonywały zawód w bardzo ograniczonym wymiarze. Teraz nie mają takiej możliwości – obowiązuje je pełna kwota, nawet jeśli miesięczny zarobek wynosi kilkaset złotych.
Środowisko podkreśla, że w efekcie wiele osób dorabiających w ramach kontraktów lub kilku dyżurów w miesiącu musi oddać znaczną część swojego wynagrodzenia na obowiązkową składkę. Niektórzy oceniają to jako dodatkowy, nieuzasadniony ciężar.
Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych tłumaczy, że jednolita stawka to gwarancja zachowania równych praw w ramach samorządu i dostępu do wszystkich przywilejów zawodowych, w tym ochrony prawnej i szkoleń. Podkreśla, że osoby wykonujące zawód, nawet w minimalnym wymiarze, nadal korzystają z pełnego zakresu wsparcia, jakie zapewnia samorząd.
Po fali krytyki dotyczącej tej zmiany, prezes izby zdecydowała o skierowaniu sprawy do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, aby ocenił, czy nowe przepisy nie naruszają zasad etyki zawodowej lub nie prowadzą do dyskryminacji.
W tle pozostaje pytanie, jak długo utrzyma się obecna forma składki. W środowisku pielęgniarek i położnych pojawiają się głosy, że warto wrócić do rozwiązań bardziej elastycznych, zwłaszcza dla osób aktywnych zawodowo jedynie w ograniczonym wymiarze. Obecny model, choć prosty w rozliczaniu, może uderzać właśnie w te najsłabiej zarabiające grupy, które wciąż chcą pozostać w zawodzie, ale nie planują pełnoetatowej pracy.