Prof. Agnieszka Chacińska podkreśliła, że dotyczy to również wielu innych chorób.
Jak wskazała, najczęściej w laboratoriach wykorzystuje się myszy i szczury, które od dziesięcioleci są podstawowymi modelami w badaniach biomedycznych. Obok nich pojawiają się także króliki, a w farmakologii oraz biologii rozwoju coraz częściej stosuje się ryby z gatunku danio pręgowany. W niektórych eksperymentach, zwłaszcza w chirurgii czy weterynarii, używa się również świń, a w badaniach środowiskowych – ptaków.
– Danio są szczególnie ciekawe, bo do piątego dnia życia narybek nie wymaga zgody komisji etycznych – to organizmy kilkumilimetrowe, nieporównywalne do ssaków. Trudno zestawić skalę wątpliwości natury etycznej w przypadku eksperymentów z użyciem szczura i 5-milimetrowej rybki w stadium larwy – wyjaśniła prof. Chacińska.
Zwróciła uwagę, że trudno jest znaleźć aktualne dane dotyczące liczby zwierząt wykorzystywanych do eksperymentów medycznych w Polsce. Ostatnie szerzej dostępne liczby pochodzą z 2016 r. – wówczas zgłoszono 100–120 tys. procedur do komisji etycznych. Trzeba jednak pamiętać, że nie odpowiada to liczbie zwierząt – jedno zwierzę może być wykorzystane w kilku procedurach, a część zgód dotyczy np. utrzymania dorosłych ryb, które służą do pozyskiwania narybku.
– Dziwne jest to, że statystyki nie są publikowane regularnie, choć powinny. Raportowanie powinno być jawne – podkreśliła uczona.
Z kolei przywołane przez nią dane unijne wskazują, że liczba zwierząt używanych w badaniach spadła w latach 2021–2022 o około 10 procent.
Środowiska prozwierzęce od lat postulują odejście od testów na zwierzętach. Zdaniem prof. Chacińskiej całkowita ich eliminacja jest jednak niemożliwa.
– Nowe leki, terapie, sprzęt chirurgiczny – wszystko musi być najpierw przetestowane na zwierzętach. Nie da się tego zrobić inaczej. Oczywiście naukowcy mają silne poczucie odpowiedzialności i starają się ograniczać cierpienie. Tego wymaga od nich również prawo. Alternatywy są rozwijane, ale nigdy nie wyeliminują całkowicie badań in vivo – podkreśliła.
Do tych alternatywnych metod należą np. organoidy, czyli miniaturowe „organy” hodowane z komórek macierzystych, które coraz lepiej odwzorowują działanie ludzkich narządów.
Wielką rolę odgrywają też zaawansowane analizy molekularne wykonywane na hodowlach tkankowych, pozwalające precyzyjniej określać interakcje leków z białkami, zanim trafią one do badań in vivo. Poszerzają one też nasze możliwości przewidywania interakcji z pomocą narzędzi AI.
Dodatkowo wykorzystuje się proste modele, takie jak wspomniany narybek danio, który prawnie nie jest traktowany jak zwierzę laboratoryjne w pierwszych dniach życia i stanowi etycznie bardziej akceptowalny obiekt badań.
Choć cierpienie zwierząt laboratoryjnych budzi duże emocje, prof. Chacińska zwróciła uwagę na proporcje.
– W laboratoriach to są dziesiątki czy setki tysięcy zwierząt. Tymczasem w Polsce rocznie zabija się ponad 100 milionów świń na potrzeby konsumpcji. Skala jest nieporównywalna – podkreśliła.
Zwróciła też uwagę, że eksperymenty na zwierzętach są też bardzo kosztowne – utrzymanie profesjonalnych zwierzętarni wymaga wysokich standardów dobrostanu i jest obwarowane rygorystycznymi wymogami. To również skłania naukowców do przemyślenia liczby testów i poszukiwania alternatyw.
Każdy eksperyment wymaga zgody lokalnych komisji etycznych, które oceniają jego zasadność i opis metod minimalizujących cierpienie. – Wszystkie poważne granty wymagają uzasadnienia: czy badania na zwierzętach są konieczne i czy nie ma alternatywy. Świadomość etyczna wśród naukowców naprawdę istnieje – zaznaczyła prof. Chacińska.
Podkreśliła, że „nie da się całkowicie wyeliminować badań na zwierzętach, ale można je ograniczać, a postęp w nauce sprawia, że ta redukcja będzie postępować”. - Nigdy jednak nie osiągnie zera – podsumowała uczona.
Mira Suchodolska (PAP)
źródło: www.naukawpolsce.pl
