Ustawa dotycząca składki zdrowotnej została przyjęta przez Sejm i zakłada zmniejszenie obciążeń dla około 2,5 miliona małych i średnich firm. Według premiera Donalda Tuska jest to „częściowa naprawa szkód, jakie wyrządził im Mateusz Morawiecki ze swoim »Polskim Ładem«”. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia podkreślił z kolei, że zmiana oznacza „tysiące złotych oszczędności rocznie dla kwiaciarek, szewców, właścicieli małych sklepów”. Minister zdrowia Izabela Leszczyna zapewniła, że „do NFZ będzie wpływało tyle pieniędzy, ile było założone przed obniżeniem składki”, choć wcześniej miała wobec ustawy pewne zastrzeżenia. Krytycy reformy, w tym posłanka Magdalena Biejat, ostrzegają jednak, że bez gwarancji finansowania ze strony budżetu, system może ucierpieć – „Etatowcy mają prawo czuć się jak frajerzy” – mówiła posłanka.
Równolegle procedowany jest projekt przewidujący 15-minutowy maksymalny czas dotarcia zespołu ratownictwa medycznego do pacjenta. Choć idea ta brzmi jak gwarancja bezpieczeństwa, eksperci nie kryją obaw – bez dodatkowych nakładów na infrastrukturę i kadry może się to okazać niemożliwe do zrealizowania, zwłaszcza poza dużymi miastami.
Obie sprawy są rozpatrywane w trakcie posiedzeń Sejmu 23 i 24 kwietnia. To właśnie teraz ważą się losy regulacji, które mogą przynieść ulgę części obywateli, ale też znacząco obciążyć publiczny system zdrowia. Dyskusja trwa – a konsekwencje dzisiejszych decyzji mogą być odczuwalne przez wiele lat.