Article 1

Trump obiecuje rewolucję w cenach leków. Europa może za to słono zapłacić

Wystąpienie Donalda Trumpa z 12 maja 2025 roku odbiło się szerokim echem po obu stronach Atlantyku. Prezydent USA zapowiedział radykalne obniżenie cen leków na receptę w Stanach Zjednoczonych – nawet o 80 procent. – „Amerykanie płacą najwięcej na świecie za te same leki, które inni mają za ułamek tej ceny. To koniec. Będziemy płacić tyle, co ci, którzy mają najlepsze stawki” – powiedział Trump podczas konferencji prasowej w Białym Domu, podpisując nowe rozporządzenie wykonawcze.

Zapowiedziana reforma opiera się na zasadzie tzw. „najwyższego uprzywilejowania” – USA miałyby płacić za leki nie więcej niż najniżej wyceniający je kraj na świecie. Dla pacjentów amerykańskich oznacza to szansę na znaczne oszczędności. Dla producentów leków – radykalne cięcia w marżach. Ale dla Europy – potencjalne turbulencje gospodarcze i zdrowotne.

Trump nie ukrywa, że jego działania wymierzone są nie tylko w koncerny farmaceutyczne, ale też w Unię Europejską.

„Unia korzysta z nas od lat. Sprzedają nam swoje samochody, swoje jedzenie, swoje leki, a sami nie kupują naszych produktów. To się zmieni. Będą musieli płacić więcej za swoje zdrowie” – powiedział Trump z wyraźną irytacją.

Amerykańska administracja daje firmom 30 dni na obniżenie cen – w przeciwnym razie grozi im objęcie sankcjami handlowymi lub dodatkowymi cłami. Zdaniem doradców prezydenta, takich jak Robert F. Kennedy Jr., USA od lat finansują globalny rozwój przemysłu farmaceutycznego. – „Stanowimy 4 procent populacji, a generujemy trzy czwarte ich zysków. Czas to odwrócić” – podkreślił Kennedy.

Eksperci w Europie nie mają złudzeń – choć zmiany dzieją się za oceanem, skutki mogą być odczuwalne również tutaj. – Jeśli amerykański rynek stanie się mniej opłacalny, firmy farmaceutyczne będą szukały kompensaty w innych regionach, w tym w Europie – ostrzega dr Jarosław Frąckowiak, ekonomista zdrowia. – To może oznaczać wyższe ceny leków, opóźnienia we wprowadzaniu nowoczesnych terapii oraz presję na systemy refundacyjne w krajach takich jak Polska.

Niepokój podzielają także przedstawiciele polskiego resortu zdrowia. Mateusz Oczkowski z Ministerstwa Zdrowia przyznał, że ceny leków refundowanych są obecnie zabezpieczone ustawowo na okres 2–3 lat, co daje pewną stabilność, jednak „presja cenowa w Europie może się pojawić szybciej, niż sądzimy”.

Jednym z realnych zagrożeń jest również możliwa zmiana strategii firm: zamiast wprowadzać innowacyjne terapie na rynek europejski z niskimi marżami, będą opóźniać ich dostępność lub całkowicie z nich rezygnować. To uderzyłoby w pacjentów, którzy i tak nierzadko czekają miesiącami na nowe leki, nawet jeśli są one już dostępne w USA.

Deklaracja Trumpa wpisuje się w szerszą strategię „America First” – ale w obszarze zdrowia publicznego ma potencjał wywołania globalnego domina. USA mogą wymusić na koncernach zmianę polityki cenowej, ale będzie to kosztem stabilności innych rynków. Europa, nieprzygotowana na tak gwałtowną rewizję zasad, może znaleźć się w defensywie.

Pytanie tylko, czy Unia Europejska zareaguje wspólnie, próbując stworzyć jednolity mechanizm negocjacyjny z firmami farmaceutycznymi, czy też każde państwo członkowskie będzie próbowało ugrać swoje – często kosztem innych.

A jak zauważył w jednym z wywiadów Trump: – „Kto płaci, ten dyktuje warunki. I my przestajemy płacić więcej niż reszta świata”.